poniedziałek, 31 grudnia 2012

W NOWYM ROKU SAMYCH DOBRYCH I CIEKAWYCH DNI

WSZYSTKIM MIESZKAŃCOM BĘDZINA I MOIM CZYTELNIKOM.

H - JAK HOLOCAUST alfabet cd.

HERPEL  JANUSZ


Radny RM trzecią kadencję.Pracownik OSiR, trener odnowy siatkarzy.
Wcześniej członek SLD z olbrzymimi ambicjami.Szefował największemu 
kołu w mieście.Gdy Zarząd Miejski był autorski miał funkcję mojego
zastępcy,mimo tego zachowywał się niezbyt lojalnie.
Z członkowstwa w SLD i klubie radnych zrezygnował obrażony na wszystkich
i wszystko .Uczciwie muszę powiedzieć,że chyba nabrał doświadczenia 
i wyszedł spod szkodliwych wpływów bo zaczął inaczej zachowywać się
i reagować na fakty w otoczeniu.


HERPEL  KAZIMIERZ


Znam od bardzo dawna.Dobrze wspominam,kiedy w okresie PRL-u jako
działacz sportowy przychodził do Komitetu po wsparcie.
Póżniej zetknąłem się z nim już jako przewodniczący SDRP.Pan Kaziu
przychodził po pomoc dla weteranów i przez pewien okres otrzymywał ją
praktycznie bez ograniczeń. Ograniczenia przyniosły problemy, zaczęły się
donosy,skargi, restrykcje wobec tych SLD-wców z Syberki,którzy podjęli
współpracę ze mną.Według K.Herpla szef SLD nie mógł"być z Grodżca".
Pamiętam więcej lecz nie chcę się rozpamiętywać.

wtorek, 25 grudnia 2012

SLD BĘDZIN moja rola i dola uzupełnienie

Niemalże zaraz po kliknięciu "opublikuj"przypomniałem sobie parę istotnych
wydarzeń kadencji 1998-2002,stąd to uzupełnienie.


HONOROWY DYREKTOR.


Po paru rozmowach ze Sławkiem Brodzińskim postanowiłem zgodzić się na wystąpienie
przez SLD o honorowe obywatelstwo dla Sławomira Pietrasa;będzinianina,dyrektora
wszystkich najważniejszych scen operowych w Polsce,wtedy Teatru Wielkiego w Poznaniu. 
Kiedy osobiście poznałem pana dyrektora byłem jego postacią zafascynowany.Do dziś
uważam,że każdy na swoją oczywiście miarę winien mieć swojego" Pietrasa",lub
lepiej;wobec małej podaży"Pietrasów "jeden powinien być dla wielu.
Chodzi o częsty kontakt z kimś dowcipnym w najszerszym rozumieniu tej umiejętności
a więc nie unikaniu żartowania z siebie i sytuacji,mającym olbrzymią wielozakresową
wiedzę.

Nade wszystko S.Pietras umie wspaniale opowiadać i jest genialnym rozmówcą.
Tyle wrażeń osobistych.

Sławomir Pietras wielokrotnie wspominał Będzin, często w naszym mieście przebywał
wspierał również wiele inicjatyw TPB.

Uroczysta sesja miała parę ciekawych momentów.
-ŚP. Bp A.Śmigielski zabierając głos poparł naszą inicjatywę słowami:"dzisiaj jestem
 z Sojuszem Lewicy Demokratycznej".
Przypomniałem to Jego Ekscelencji gdy on odbierał tytuł Honorowego Obywatela Będzina.
-Honorowy S.Pietras zafundował wspaniały koncert w TDZ:wiele gwiazd z czołówki
 polskich śpiewaczek i śpiewaków. 

Państwo Zdzisława i Grzegorz Tomczykowie ufundowali wspaniałą kolację dla artystów
i zaproszonych gości.


PO PIERWSZE KADRY PO DRUGIE KADRY.....


Dzisiaj nie wielu pamięta kto jest autorem tych słów.
Natomiast bardzo wielu przekonało się o ich głębokiej słuszności.
Prezydent Marcinkiewicz o czym wspominałem nie miał wpływu na układ v-ce przyszło
to z gabinetu W.Jędrusika z ul.Sienkiewicza,nazwy spółki nie pamiętam.
Wiem od Wieśka kto wtedy był najbardziej natarczywy,kto najczęściej pilnował jego drzwi.
Nie chcę odbierać Jędrusikowi możliwości napisania o tym pierwszemu,gorąco go zachęcam.
Ja pojawiłem się tam na wyrażne zaproszenie,któremu towarzyszyło zdziwienie; na co
czekam wszak prawie wszyscy już byli .
Powody powołań były różne:uroda i urok,znajomości plany i ambicyjki.
Prezydent jako stary wyjadacz wiedział,że póki co musi się zgadzać i cierpliwie słuchać.
Wkrótce zaczął mówić o potrzebie zmian kadrowych.Nie pamiętam kolejności,na
początek stanowiska skarbnika i sekretarza.Powody krańcowo różne.
Jeden to emerytura,drugi podszepty skonfliktowanych wynikające ze strachu przed
rewanżami i normalna obawa przed profesjonalizmem.Wiem,kto domagał się odejścia
bez odprawy,by póżniej domagać się odprawy dla siebie.Wiem również,że odejście to
z UM było bez odprawy,to drugie natomiast z .
Po odejściu na emeryturę długoletniej pani skarbnik H.Niepsuj funkcję tę objął J.Kaczor
"importowany"z Sosnowca.Powiem krótko;lepszego na tym stanowisku nie potrzeba.
B.Respondek po odejściu do powiatu zastąpiła I.Kubik.Krótko:paru błędów Bożena nie 
popełniłaby z pewnością.

Najwięcej emocji wzbudzała propozycja odwołania z funkcji v-ce prezydent T.Żaczkowskiej.
Marcinkiewicz o utracie zaufania i możliwości dalszej współpracy poinformował kluby
tworzące koalicję.No i zaczęło się.Telefony, podpuszczanie i napuszczanie.Musiałem 
tłumaczyć się wszędzie.W powodzenie operacji nie wierzył nawet W.Jędrusik i ja
uspokajałem barona Szarawarskiego.Miałem również odwagę odwiedzić Teresę w domu
i tłumaczyć jej,że Marcin decyzji nie zmieni a my nie będziemy zmieniać prezydenta.
Przyczyna mojej pewności była prosta;ja znałem następcę.Wiedziałem,że jest bardziej 
samodzielny i lepiej przypilnuje gospodarstwa gdy szef będzie reprezentował,sam mając
mówię o kandydacie wstręt do reprezentowania.
Leszek Zagórny bo to on został v-ce w przeszłości był podwładnym prezydenta.
Więc wiedziałem,że nie wyrzucamy Teresy lecz zmieniamy ją na lepszego.
Tak swoją drogą duet Zagórny,Surmik w konfiguracji Leszek szefem notował super
efekty.Inna sprawa istniało również odwołanie w postaci A.Marcinkiewicza,który
tę działkę znał i lubił w odróżnieniu do społecznej. 


PRZEJĘCIA NIEWROGIE .


Przejęcia w trybie ordynacji podatkowej od spółek węglowych majątku znajdującego się
na terenie miasta w paru przypadkach pachniały koniecznością.Mnie najbardziej 
interesowała będąca w opłakanym stanie ul.M.Konopnickiej.
BSW remontować jej ani myślała,miasto zaś nie miało tytułu;wspomniana ulica
figurowała jako droga wewnątrzzakładowa.
Kolejne etapy jej remontu to również pasmo kłopotów i nieporozumień.O tym jeszcze wspomnę.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

SLD BĘDZIN moja dola i rola cd.

KLUB I KOALICJA.

Wbrew obawom pierwsza sesja przebiegła po myśli i nikt nie miał większych uwag.
Ktoś dostał jeden czy dwa głosy mniej,inny nie pokazał jak głosuje: to całe pretensje
i wtedy nie mogłem ich bagatelizować .Artykułowali je ważni radni,także funkcyjni.
Starałem się więc uspokajać i łagodzić spory.Robiłem to w bardzo prosty sposób;
konfrontując zainteresowanych.Przynosiło to pozytywne efekty, lecz pretensji niektórych
nie kończyło.Powracały w kółko.
Konfrontację zastosowałem też w przypadku oskarżeń pod adresem radnego
K.Lisowskiego.
Kaliber był bardzo duży,potwierdzenie niewielkiej części oskarżeń musiałoby skończyć
się złożeniem mandatu.Oskarżający podpisał się i zażądał reakcji.Gdy zobaczył Kazia
stwierdził:to nie ten.Popularny Lisu zadowolił się przeprosinami; długimi i kwiecistymi.
Klub ewoluował w dobrym kierunku,coraz więcej było zrozumienia i zgody a mniej
ansów i donsów,do spokoju brakowało jednak sporo.
Chciałbym tutaj przypomnieć wprowadzoną wtedy instytucję rzecznika dyscypliny
i pierwszą sprawującą tę funkcję.Z dużym trudem namówiłem do tego J.Bujnowską.
Bardzo niewielu wierzyło wtedy w powodzenie tej misji.Jadwiga była również
sekretarzem klubu.Uczciwie muszę przyznać,że do momentu rezygnacji obie
funkcje pełniła wzorowo.Posiedzenia klubu nigdy nie były tak porządnie protokołowane.


ZAMIESZANIE MIESZKANIOWĄ.

Grożny kryzys w stosunkach z koalicjantem przyniosła decyzja Marcinkiewicza
o obsadzie Komisji Mieszkaniowej.Ja uważałem,że nie powinni w niej zasiadać
członkowie Zarządu Miasta.Prezydent dla świętego spokoju zrobił dokładnie odwrotnie.
Na początku problem miałem tylko ja,póżniej były rykoszety,które trafiały i w niego.
Wtedy na własnej skórze przekonałem się o słuszności pojmowania koalicji przez
jednego z austriackich kanclerzy.Według niego słowo wróg stopniuje się następująco:
wróg-wróg śmiertelny-partner koalicyjny.
Na reakcje wzajemne pomiędzy radnymi wpływ miały też wydarzenia z poprzednich
kadencji.Myślę tu głównie o paru paniach radnych.Na początku grożne miny
towarzyszyły nieustannie Grażynom:Staroń i Stojek.
Po paru rozmowach z kierownictwem TPB,wszystko zaczęło funkcjonować prawidłowo.





BOISKA SPORTOWE Z KORKOWEGO.


Pomysł aby sztuczne boiska przy szkołach budować z opłat za pozwolenia na sprzedaż
alkoholu narodził się po paru rozmowach z prezydentem.Okazało się,że poważne środki
będące do dyspozycji Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wydawane są
oczywiście zgodnie z prawem,lecz bez namacalnych efektów.
G.Stojek i J.Bujnowska zrezygnowały z prac w tej komisji;uważały,że boiska trzeba 
budować z innych pieniędzy.
Ta batalia zakończyła się zobowiązaniem do oddawania młodzieży szkolnej boisk ze
sztuczną nawierzchnią finansowanych z tzw.korkowego.To zważywszy na ilość już 
powstałych obiektów jedno z poważniejszych osiągnięć tej kadencji.Same plusy.
Okazało się,że nasz pomysł zrodził inwestycje znacznie tańsze od rządowych orlików
przyznawali to nawet ludzie związani z PO.
Oni zresztą kontynuowali te poczynania.
Powstała podkomisja Komisji Społecznej,która decydowała o kolejności realizacji.
Gdy dopilnowałem miejsca w kolejce dla MZS przy ul.Kołłątaja w Grodżcu większość
członków SLD; tych wpływowych uznała,że nadużyłem funkcji.Było trochę przepychanek
i strachów,nie chcę o nich mówić chociaż pamiętam.Najważniejsze,że w mojej dzielnicy
pod tym względem zaniedbanej powstały cieszące się sporym wzięciem boiska sportowe.


DAR MIASTA.


Takiej treści naklejka na sprzęcie mówi o tym,że został on ufundowany ze środków
budżetowych lub nimi wspomagany w znaczący sposób.
Komisja Bezpieczeństwa i jej szefowa J.Bujnowska wnioskowali o zakup mobilnej
drabiny do działań na wysokości kilkudziesięciu metrów dla Powiatowej Straży
Pożarnej.Połowę obiecała Komenda Główna.Drabina służy do dzisiaj.
Na wniosek Klubu Radnych SLD radni indywidualnie dokładali się do zakupu
nowoczesnej karetki dla Pogotowia Ratunkowego.Ta również jeszcze jeżdzi.
Wspomniałem te dwa zakupy,są i były też dopłaty do samochodów dla policji
i Straży Miejskiej.Zawsze tym darom towarzyszyły różne emocje.Nie warto
o nich wspominać.Ważne,że te dwie instytucje mają do codziennej pracy dobry
sprzęt.

PS
 W następnej części o działalności lewicy w latach 2002-2010.
Osobno zaś chcę napisać o styku partii i radnych w różnych
konfiguracjach.
  
SPOKOJNYCH       RODZINNYCH      I      RADOSNYCH

 ŚWIĄT         BOŻEGO        NARODZENIA

 WSZYSTKIM    MIESZKAŃCOM    BĘDZINA   I  MOIM   CZYTELNIKOM.

niedziela, 16 grudnia 2012

SLD BĘDZIN cd. moja dola i rola.

SDRP  PRZED  WYBORAMI  1998 r.

Parę razy pisałem o dużym poróżnieniu się działaczy lewicy w Będzinie w kadencji 1994-1998.
Przyczyn było bardzo wiele.Pare i paru miało chore ambicje,to jedna z nich,chyba najważniejsza.
Do swej działalności dobierali różne narzędzia.Czasami łamali prawo.Cel uświęcał środki.
Komisja Rewizyjna RM badała wtedy wszystkich i wszystko.
Ta "aktywność"doprowadziła do utraty stanowiska prezydenta.
Zmiana miała według jej reżyserów owocować dla SDRP co najmniej vce prezydenturą.
W rzeczywistości-zero.
Nigdy nikt nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności.
Niech tak pozostanie.Mnie jednak bardzo denerwowało i denerwuje gdy ci domorośli
 pseudo-lewicowcy pouczali i pouczają.Ba!!! Nadal chcieli i chcą mieszać. 
Uczciwie muszę przyznać,że teraz skrzydła mają podcięte.Może tędy droga,ale o tym póżniej.


A JEDNAK  ZWYCIĘSTWO.

Dobra konstrukcja list wyborczych(Chrzanowski,Jędrusik,Brodziński) doprowadziła do
świetnego jak na sytuację wewnętrzną wyniku.17 mandatów na 36.Osiemnasty I.Nowak.
Trzy mandaty Przymierza Społecznego a także sześć TPB,to powyborcza koalicja.
27 na 36.Spokojna większość.Krótko po wyborach radni L.Dudek i M.Pietrzyk wstąpili do
SDRP i Klubu radnych SLD.
Więc wydawać by się mogło,że ho...ho...
Smutna rzeczywistość była zgoła inna.
Nie chciałbym przesadzić jednak naprawdę, wzajemne "sympatie"niektórych radnych
wywoływały gęsią skórkę.
Bardzo pomocni okazali się "nowi"radni.One i oni nie byli w żadnym układzie,nie mieli
porachunków.Głównie myślę tu o Sylwku Pleszkunie,który był v-ce przewodniczącym
Klubu Radnych.
Inni to; do pewnego momentu Waldek Szydło.a od pewnego momentu Marian Pietrzyk.
Panie radne trochę mniej się angażowały,pozytywnie wspomnieć trzeba Elę Kwaśnicką
oraz Dorotę Mejsak.
Krysia Tomalik jeszcze przed wyborem stanęła po jednej stronie.
Nie mogę powiedzieć,że pozostali odmawiali współpracy,lecz zaszłości wyrażnie im ciążyły.
O obiektywiżmie nie było nawet mowy.
Gdy przyjdzie potrzeba a i upłynie trochę czasu podam parę przykładów.


BIORĘ  CIĘŻKĄ  ZBROJĘ.

 Funkcję szefa SDRP objąłem będąc już radnym i przewodniczącym klubu.
To połączenie pomagało na codzień.Mogłem obserwować i reagować. 
Na kandydowanie w wyborach do Rady namówił mnie S.Chrzanowski.
Starałem się dobrze skonstruować listę grodziecką za którą odpowiadałem.
Ja więc musiałem do kandydowania namawiać innych.Tak robiłem. 
Elżbieta Kwaśnicka,Mieczysław Wożniak,te kandydatury obiektywnie mówiąc znaczną
ilość głosów uzyskały we wspólnym środowisku;byłych i aktualnych wtedy pracowników
KWK "Grodziec".Dla mnie nie tylko wówczas liczyło się głównie dobro listy. 
Ale do rzeczy.
Wiele emocji wywoływała pierwsza sesja.Czy ustalenia zostaną dochowane?Czy koalicja
się sprawdzi?Czy obroni się koncepcja dyscypliny klubowej w głosowaniach?
Te i inne wątpliwości nie dawały mnie spokoju.Posiedzenia klubu i koalicji bywały
 burzliwe i w żaden sposób nie uspokajały.Czynił to szef Klubu TPB Witold Krzyżkiewicz,przytaczając przykłady z poprzednich kadencji.Wtedy to przed każdym
 posiedzeniem rady prezydent i v-ce pytali czy po sesji zachowają stanowiska.
To właśnie;stabilna sytuacja przez całą kadencję była moim największym marzeniem. 

 PS
Dużą trudność sprawia pisanie o sobie ,także o czasach i sytuacjach,które są ważne i nie
powinny być zapomniane.Będę wobec tego to robił.